Collegial pearls


No to się zaczęło. Wielki ukłon w stronię A. Oklaski za cierpliwość. Strasznie długo namawiała mnie na zainteresowanie się techniką sutaszu. Sporo czasu zajęło mi bronienie się przed tym, aż pewnego razu zwyczajnie zaciągnęła mnie do sklepu i wskazała, jakie materiały zakupić na początek. Teraz przyznaję, że tamte zakupy zrobiłam trochę od niechcenia, trochę dla świętego spokoju, może stąd też komentarz A.: "... no to słabo poszalałaś, ja jak tu pierwszy raz przyszłam wydałam dwa razy tyle..." Tu dyskretny uśmiech mojego męża :)
Materiały trochę poleżały, nabrały mocy urzędowej i przyszedł ten dzień. Dzień, w którym pierwszy raz wzięłam sznurki do ręki na dłuższą chwilę. Nie powiem, łatwo nie było, ale jakoś się dało. Z czasem zaczęło mnie to nawet bawić.
Pewnego dnia koleżanka z pracy poprosiła mnie o przygotowanie zestawu dla córki. Oto efekty pracy :)


0 komentarze:

Prześlij komentarz